wtorek, 15 kwietnia 2014

Nocny Marek - Puszcza Bydgoska

  Na pierwszy ognień idzie zeszłoroczny Nocny Marek. Impreza zorganizowana została w nocy z 9 na 10 listopada w Puszczy Bydgoskiej w okolicach Brzozy Bydgoskiej.
Na Nocnego Marka chciałem się wybrać już od dnia ogłoszenia miejsca imprezy, czyli gdzieś 
na początku 2013 r. Później okazało się, że w tym samym terminie w Twardogórze na dolnym śląsku zorganizowane będą Mistrzostwa Polski w nocnych MnO. Ta impreza była dla mnie priorytetem, na NMP byłem tylko raz w 2008r. Dodatkowo zachęcało aż 5 etapów w ramach mistrzostw oraz 2 etapy Trail-O czyli orientacji precyzyjnej.  W październiku opublikowano regulamin NMP i niestety okazało się, że wpisowe jest niemałe - 90zł. Dodać do tego dojazd (250km), trochę wyżywienia i inne pierdoły no i robi się impreza za dwie stówy. Kolejny fakt, który przechylił szalę na korzyść N.Marka to wizyta gości w ten właśnie weekend. I tak właśnie na ostatni moment podjąłem decyzję o starcie w Marku.
  Impreza zapowiadała się zacnie. Po pierwsze sprawdzony organizator - Stowarzyszenie Rajd Konwalii, grupa młodych orientalistów ze wsi Mochy, którzy od kilku lat organizują latem jedną
z moich ulubionych InO - Rajd Konwalii. W tym roku rozszerzyli swoją ofertę o Śnieżne Konwalie 
w lutym i Nocnego Marka w listopadzie. Po drugie, miejsce - Puszcza Bydgoska czyli teren bardzo ciekawy i mało mi znany. InO (może oprócz BnO) rzadko rozgrywane są w tym rejonie. Po trzecie - niebanalne trasy dotychczas budowane przez organizatora, w których nawigacja odgrywa dużą rolę, jakże odmiennie od kilku innych imprez z cyklu Pucharu Polski w Pieszych Maratonach na Orientację. Kolejny atut to aż 25 punktów kontrolnych na trasie, w tym 15 na mapie do BnO "Emilianowo". Mam duży sentyment do tej właśnie mapy i terenu. To właśnie tu w marcu 2005 r. miał miejsce mój pierwszy raz ... w biegu na orientację :) Były to zawody z cyklu Mistrzostw Pomorza         i Kujaw w BnO, wystartowałem w kat. OPEN i zająłem 1 miejsce :)
[Tym którzy nie mają czasu czytać całych wypocin odsyłam do mapek zamieszczonych na końcu - zaznaczyłem tam przebiegi na mapie głównej i etapie BnO.]
Nadszedł wreszcie dzień wyjazdu. Na udział w rajdzie zdecydowało się jeszcze kilka osób z naszego klubu: Dorota Adamczyk, Wojtek Kluska, Tomek Koczko oraz nasz prezes Waldek Fijor. Dodatkowo Dorota zachęciła do startu koleżankę Dorotę T. dla której było to debiut w zawodach na orientację.Dziewczyny startowały pod jakże sympatyczną nazwą "Dorotusie biegają". Do Brzozy dojechaliśmy autem Wojtka w składzie Dorotusie, Wojtek i Ja. Tomek miał dojechać później, a Waldek rano zaliczał jakiś kurs organizowany w Twardogórze przez PZOS (zielonysport.pl) więc dojechał pociągiem. Dziewczyny i Ja startowaliśmy na trasie 50km a Wojtek, Tomek i Waldek 25km.
Baza tradycyjnie w miejscowej szkole, do dyspozycji zawodników duża sala gimnastyczna i sanitariaty. Dojechaliśmy bezproblemowo, szybkie zajęcie miejsc na sali, trochę przygotowań i już nadciągała godz. 18.30 czyli start. Na początek zawodnicy zgromadzili się na korytarzu, organizator na kilka minut przed startem rozdał mapy więc można było zaplanować swoje warianty. Następnie wszyscy przeszli na dziedziniec szkoły gdzie spod dużej nadmuchiwanej bramki "Start" mieliśmy ruszyć do boju.
Start był bardzo ciekawy, wzbudził we wsi trochę sensacji. Niby zwykły szary listopadowy wieczór a tu nagle spod szkoły rusza biegiem 200 osób z latarkami na głowie, prowadzeni przez wóz miejscowej OSP na sygnale. Jeden wóz zabezpieczał czoło stawki, drugi na samym końcu. Muszę przyznać, że organizatorzy stanęli na wysokości zadania, rzadko można spotkać tak dobre zabezpieczenie startu. Odeskortowani zostaliśmy na skraj Brzozy, potem wszyscy ruszyli w las w poszukiwaniu pierwszego PK. Grupa osób (w tym Dorotki) zdecydowała się na krótszy wariant przecinką, Ja jednak jak i większość stawki wybrałem nieco dłuższy, ale płaski wariant główną leśną drogą. Potem już tylko skręt w przecinkę i już po 100m widać było szczyt górki oświetlony przez czołówki kilkudziesięciu zawodników. Spodziewałem się, że spotkam w tym miejscu Dorotusie zmierzające do PK2. Jak się dowiedziałem na mecie, PK1 zaliczyły krótko po mnie i nie widzieliśmy się już do końca trasy. Następnie ruszyłem z kopyta w kierunku N do następnego PK. Po drodze załapałem się na sesję fotograficzną robioną przez organizatorów. W wiosce Przyłęki łatwo lokalizuję stary cmentarz, odbijam z asfaltu na N i omijam zabudowania nowego osiedla, którego próżno szukać na mapie. Na skraju lasu krótka konsternacja (trudne słowo), ale po chwili widzę już linię elektryczną i raźno ruszam dalej zostawiając za sobą grupę zdezorientowanych współuczestników. Atak na dwójkę mimo braku ścieżki bezproblemowy, z dala widać światła czołówek kilku zawodników. Do trójki banał, przejście pod główną drogą, przecinam linię kolejową i prosto przecinką aż do ścieżki prowadzącej pod sam PK. Dalej ciekawy przelot na PK4 - na mapie kwadratowy wycinek oznaczony jako składnica amunicji - teren wojskowy. Spodziewałem się jakiegoś ogrodzenia jednak w terenie las  i dziwne drogi. Tablicy zakazu nie znalazłem, wartowników brak, więc napieram dalej trzymając kierunek. Po 10 min. przejścia "po niczym" znajduję skrzyżowanie przy czwórce i krótkim azymutem skutecznie atakuję. Przelotu do PK5 nie opisuję bo i nic szczególnego się nie działo. Prawie cały odcinek przebiegłem. Dalej lekko zamotałem, spodziewałem się znaleźć ścieżkę wzdłuż płotu, ale nic nie było, więc wróciłem na przecinkę. Następnie przechodzę przejściem dla zwierzyny na drugą stronę szosy i rozpoczyna się najciekawsza nawigacyjnie część trasy, czyli etap na mapie BnO "Emilianowo". Całości nie będę szczegółowo opisywał, aby post nie przybrał rozmiarów "epopei nawigacyjnej". Mój przebieg zaznaczony na niebiesko możecie prześledzić na załączonej mapce. Już wcześniej obrałem kolejność zaliczania PK, która wydała mi się najbardziej optymalna: 
16-6-13-20-17-15-8-14-11-9-19-12-18-7-10
Jedyna wtopa na samym początku. Po zaliczeniu 16-stki [czyż to nie brzmi trochę dwuznacznie?:) ] ruszyłem dalej w kierunku 13-stki [chyba brzmi jeszcze gorzej :) ] zapominając, że najpierw miałem zaliczyć PK3, więc musiałem się cofnąć, dokładając sobie darmowe 700m. W lesie co jakiś czas widzę światła czołówek zawodników, poruszających się w różnych kierunkach jako, że kolejność zaliczania PK na tym etapie była dowolna. Przed PK14 spotykam Wojtka i Tomka, którzy zmierzają w przeciwnym kierunku. Później przed PK7 spotykam na drodze Panię Ewę Lewoń razem z jej grupą. Trochę ich "rzuciło", więc krótko wyjaśniam gdzie się właśnie znajdujemy. Przed PK10 spotykam jeszcze parę zawodników i potem już do końca rajdu w lesie nie spotkałem żywej duszy. Spodziewałem się, że gdzieś dalej w głębi puszczy spotkam wilki - taki hardcore ze mnie, a co... (dwie watahy żyją w puszczy bydgoskiej) jednak tym razem się nie udało. Przy asfalcie na skraju mapy kończę etap BnO i zaczyna się ostatnia część, wracam na mapę "pięćdziesiątkę" (skala 1:15 000). Pozostało 5 PK do zaliczenia. Nogi odczuły już spore górki w Emilianowskim lesie, ale jak onegdaj powiedział Pan Michał W. - "Nic to".  PK21 poszedł gładko. Droga do PK22 to najdłuższy przelot, w stylu Harpaganowym, czyli długi i monotonny. I w tym przypadku nie było problemów, sprawna nawigacja po 1,16 godz. i przebyciu 6,6km doprowadza we właściwe miejsce. Ruszam dalej, na próżno rozglądając się za światłami czołówek innych uczestników. Do PK23 łatwy przebieg wzdłuż przecinki. Czuję się dobrze, więc zwiększam tempo podbiegając co jakiś czas. Obliczyłem, że jeśli utrzymam dobre tempo, mam szansę "złamać" 10 godz. co byłoby moim rekordowym czasem na 50km. PK zaliczony w pobliżu nieistniejącej już śródleśnej wioski Łążyn Duży, po której został jedynie napis na mapie. Przed torami i wiaduktem schodzę na główną drogę leśną, wzdłuż której prowadzi czarny szlak. Początkowo biegnie tak jak na mapie, ale za wiaduktem skręca inaczej niż powinien więc olewam szlak nauczony doświadczeniem z Harpagana 41 [pamiętajcie, aby nigdy bezgranicznie nie ufać oznaczeniu szlaków na mapie]. PK 24 stoi między małym stawem a jeziorem, szybko podbijam i czas na ostatni - PK 25. Dalej napieram kawałek na przełaj, potem już głównymi drogami leśnymi. Jestem już jakieś 500m przed PK, aż tu nagle na środku drogi  - żółta tablica z napisem: "Prace saperskie. Wstęp wzbroniony!" I co teraz? Zdrowy rozsądek mówi "nie". Jednak jedyny sensowny przebieg prowadzi tą właśnie drogą.  Organizator musiał widzieć tablice rano rozstawiając lampiony a na odprawie nikt o tym nie wspomniał, droga musi być więc bezpieczna. Dodatkowo ktoś musiał tędy wcześniej przebiegać, nie podejrzewam abym był na prowadzeniu, huku eksplozji nie słyszałem więc chyb jest Ok. Napieram dalej. Okazało się że faktycznie droga jest w dobrym stanie a rozorany jest tylko las po obu jej stronach. 200m dalej za pierwszą tablicą stoi następna, przy niewielkim ogrodzonym terenie z głębokim, świeżo wykopanym dołem pośrodku. Tym razem jeszcze lepiej: "UWAGA NIEBEZPIECZEŃSTWO. Tymczasowy magazyn materiałów wybuchowych". Aż korci żeby przejść przez płot i zajrzeć do środka, przypominam sobie jednak, że mam 10 godz. do "złamania" więc biegnę dalej i szybko lokalizuję ostatni PK. Potem już ruszam prosto do Brzozy. Nawet znajduję jeszcze trochę sił na bieganie i po 12 min kończę trasę z wynikiem 9godz. 46 min. Rekord na 50km został pobity. Zawody kończę na 17-tym miejscu , z 12-tym czasem.


 Nocny Marek to świetna impreza i polecam ją wszystkim orientalistom, szczególnie tym z naszego regionu. W tym roku jeśli czas pozwoli, również chciałbym zaliczyć trasę NM, zwłaszcza, że ponownie ma się odbyć w Puszczy Bydgoskiej.  




sobota, 12 kwietnia 2014

Poloneza czas zacząć

  "Poloneza czas zacząć" - jak powiedziała rdza do rdzy. Tak i czas wreszcie zacząć bloga. Zbierałem się już od dłuższego czasu ale wreszcie nastał "ten" dzień. A pisać jest o czym.
O czym będzie można przeczytać? Jak łatwo z nazwy wydedukować, o wszelkich imprezach na orientację w których wziąłem udział, wezmę lub w których będę się udzielał jako organizator. Najczęściej turystyczne InO czyli marsze, czasem biegi na orientację lub imprezy długodystansowe. Poza tym być może z rzadka o innych ważnych wydarzeniach z życia "pozaInOwego". Najbliższe już wkrótce, zbliża się wielkimi krokami :) Jest to dosyć poważna życiowa sprawa więc na jakiś czas wyłączy mnie z aktywnego udziału w zawodach. 
Mam nadzieję że nie będę za bardzo przynudzał oraz że nie będę jedynym czytelnikiem :)
Serdecznie zapraszam do lektury.